bu



W mojej głowie huczało, jedyne o czym marzyłam to wygodne i ciepłe łóżko. Spojrzałam na swoje stopy, wspinając się po schodach, których było stanowczo zbyt wiele. Klatka schodowa była zimna i marmurowa, stopnie były śliskie tym bardziej dla mojej ówczesnej kondycji. Dopiero co wyszłam z głośnej sali, gdzie świętowaliśmy urodziny jednej z najładniejszych dziewczyn z klasy. Moja ręka chciała bezwładnie zwisać wzdłuż mojego boku, jednak ktoś, towarzyszący mi brunet trzymał ją i ogrzewał. Gdy otworzył drzwi do pokoju, który znajdował się na końcu długiego korytarza, zobaczyłam łóżko, na które czym prędzej się położyłam. W tym pokoju byłam już wcześniej, pełna energii i życia. Teraz dobrze się czułam, ale moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Nie mając ochoty się ruszać, przebrałam się leniwie w piżamę. Przytuliłam się do ciepłego boku, który mnie prowadził i zasnęłam.
Rano już go nie było, mimo to łóżko było wciąż ciepłe. Materiał był przesiąknięty znanym mi zapachem, który sprawiał, że czułam się bezpiecznie i zasnęłam jeszcze na chwilę. Biała pościel dla moich nieprzyzwyczajonych do światła źrenic, biła wręcz światłem. Nie wiedząc, gdzie jestem, przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam znów.
Ostatecznie obudziło mnie pukanie do drzwi i głos jednej znanej mi osoby, chcącej zawołać mnie na śniadanie. Zerwałam się z łóżka, stawiając stopy na przeokropnie zimnej podłodze wyłożonej kafelkami, na podłodze były porozrzucane moje ubrania, ściągnęłam je wczoraj niedbale by jak najszybciej móc zasnąć. W progu stanęła dziewczyna o prostych, ciemnych włosach z oliwkową skórą. Uśmiechała się do mnie życzliwie tak samo jak za pierwszym razem, gdy się poznałyśmy. Nic nie się nie zmieniła od tamtego czasu, ja za to bardzo, tak mi się wydawało.
Zeszłyśmy na dół, gdzie wieczorne towarzystwo dzieliło się na dwie grupy: jedni żwawo rozmawiali i się śmiali, a drudzy chcieliby wrócić do łóżka i obudzić się za miesiąc. Pośród nich stał on, blondyn o zielonych oczach, który uroczo się do mnie uśmiechał. Nie miałam na sobie ani grama makijażu, a jego usta wciąż trwały w tym wygięciu.
Podeszłyśmy do znanej nam grupki z naszej szkoły, która chciała umrzeć. Byli okropnie bladzi i nie rozmawiali ze sobą, nie widziałam ich nigdy w takim stanie. Razem z nią wyszłyśmy na taras, na którym nabrałyśmy powietrza w płuca, był tu cudowny widok na okoliczny las. Zimno nam nie przeszkadzało, to był jeden z ładniejszych widoków wtedy. Cały taras był drewniany, a przy balustradzie stały złożone leżaki, czekające na lepsze czasy. Przypomniałam sobie wtedy jak wyglądało tutaj, gdy było ciemno. Opierałam się wtedy o barierkę i spoglądałam przed siebie, obok mnie stał ten sam blondyn, który tak słodko się uśmiechał, rozmawialiśmy o muzyce, naszej ulubionej, poznaliśmy się wtedy, a rozmawiało nam się tak, jakbyśmy znali się od lat. Przyglądałam się jego twarzy, przegryzał wtedy kawałek jedzenia, który zabrał ze sobą, a wszystkie mięśnie policzków napinały się i rozluźniały na zmianę, nie mogłam się na to napatrzeć. Co jakiś czas zerkałam na las, który zaczynał się od razu gęstymi drzewami, które na zimę nie gubiły liści, bo ich nie miały. Właściwie igły to liście, ale to nie ważne. Nie chciałam na niego gapić się cały czas, by nie pomyślał sobie zbyt wiele, musiałam trzymać dystans, miałam kogoś innego, chociaż ta chwila była zupełnie jak z Hollywood.
Teraz stojąc na samym krótkim rękawku, nie czułam tego chłodu, może to przez emocje? Patrzyłam w dal, nawet zauważyłam jakieś zwierzę na skraju lasu, nad nim unosiła się delikatna mgła, może jest gdzieś tutaj nieopodal jakieś jezioro? Myśląc tak o ukształtowaniu terenu okolicy, znany już mi aż za dobrze brunet, przytulił się do moich pleców, splatając ręce na moim brzuchu. Teraz było mi o wiele cieplej, mogłabym tak stać godzinami. Szepnął mi na ucho, że musi pojechać wcześniejszym pociągiem, coś się stało i musi pomóc. Nie dopytywałam się o szczegóły, ufałam mu.
Po nim pozostał tylko zapach na mojej skórze, właściwie to zaraz też musiałabym wychodzić, transport do domu miał odjechać za chwile, a moi kompani, a raczej zwłoki leżały udając, że wszystko jest w porządku.
Pociąg przyjechał punktualnie, ku zdziwieniu wszystkich. Czekała nas stosunkowo krótka droga, spędzona na rozmawianiu i wspominaniu, jak czas szkoły średniej przemija w mgnieniu oka, szybciej niż ten pociąg.
Musiałam w mieście poczekać chwile, dojechałam szybciej niż się spodziewałam. Postanowiłam więc pokręcić się trochę. Często, gdy przyjeżdżałam za wcześnie do szkoły, jeździłam kółka z moim ulubionym kierowcą, czasem nawet z nim rozmawiając. Wsiadłam do autobusu na dworcu, a w nim przywitała mnie pocieszna twarz, tak, to ten sam człowiek, który potrafił poprawić mi humor na resztę dnia. Jechaliśmy znaną mi dobrze trasą, która za każdym razem przywoływała masę wspomnień. Nie tym razem, chociaż nie było w mojej głowie zupełnej pustki. Przez moje myśli przemykał niezupełnie niezauważony blondyn, którego znałam właściwie tylko jeden dzień. A za nim przypomniał mi się smak jego ust, słodki i uzależniający. Gdy miałam już wychodzić na pociąg, złapał mnie by się pożegnać. Zostaliśmy na chwilę sami, a nasze wargi – zupełnie nie mam pojęcia jak – się spotkały. Zaraz po ustach, zimną rękę przeszedł dreszcz, gdy musnął nadgarstek swoimi ciepłymi palcami. Przez chwile chciałam zostać w jego ramionach, chociaż wiedziałam, że nie mogłam.
Z wspomnień wyrwał mnie wibrujący w kieszeni telefon, wyciągnęłam go, a tam było przynajmniej kilka wiadomości od niego – tego, dla którego blondyn nie miał racji bytu – gdy je przeczytałam już nie chciałam blondyna, jego wizja rozmyła się  w ciemności, zostawiając widok mokrej ulicy, którą przemierzał dzielnie autobus. Wysiadałam na jednym z przystanków, by odwiedzić starą znajomą, jednak pod jej adresem nie spotkałam nikogo.
Kilka dni później, przemierzałam szkolny korytarz, walcząc ze swoim ramieniem. Ciężka torba na nim próbowała przycisnąć je do ziemi, chociaż ja z nim walczyłam. W moim ręku miałam zeszyt, uczyłam się do kolejnej lekcji, nie zwracając uwagi na to co się dzieje wokół mnie. Widok oprawiającego włosy chłopaka, z profilu wyglądającego tak, jakbym już kiedyś go znała, wybił mnie zupełnie z rytmu. Otrząsnęłam się szybko, wiedziałam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.
Na lekcjach było jak zawsze, a mój smartfon leżał na ławce i migał do mnie, dając mi złudną nadzieje, że kiedyś będzie lepiej. Czułam się momentami uwięziona, bo jedyną rzeczą, która dawała mi szczęście, był on, który przez cały tydzień jedynie komunikował się ze mną przez telefon. Miał swoje obowiązki, a ja swoje, rozumiałam to dobrze.
Wracając do domu rozkoszowałam się ulubioną muzyką, z którą czekał mój ojciec. Witał mnie nią, by poprawić mi humor po męczącym dniu w szkole. Nawet najgorszy dzień stawał się przez niego lepszy. Ten dzień nie należał do najgorszych, ale wciąż zastanawiało mnie co chciała mi powiedzieć moja wyobraźnia.
Następnego dnia miałam ochotę rzucić to wszystko i znaleźć się gdzieś indziej, szkolny budynek był mi już tak znany, że aż nudny, chciałam czegoś świeżego, nawet to dostałam. Stojąc przy oknie, przeglądając notatki zostałam zaskoczona i przestraszona na śmierć, blondyn, który nie dawał mi spokoju stał przede mną jakby nic się nie stało. Przywitał się ze mną grzecznie, nawet przeprosił za to, że mnie zaskoczył. Nie chciałam z nim rozmawiać, bo wiedziałam, że tak nie można, że to nie fair. Jednak jego uśmiech był silniejszy i spędzało mi się z nim czas lepiej niż z nikim innym.
Im lepiej układało mi się w zupełnie przyjacielskiej wbrew pozorom relacji z blondynem, tym gorzej było z tym, którego kochałam. Kłóciliśmy się o zupełne głupoty, nie dając dojść do głosu rozsądkowi. Wtedy nagle mój nowy znajomy zrobił się dla niego problemem. Nie odpowiadało mu to, że jest bliżej mnie niż on. Jak on nie może, to nikt nie może. To nie była moja wina, że tak wyglądają sprawy. Wyszliśmy na spacer, by wszystko powoli sobie wyjaśnić, by ułożyć jakoś to wszystko w naszych głowach. Nie dało się dojść do kompromisu, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mój telefon wskazał mi najszybszy autobus do domu, a za chwilę już w nim siedziałam, mając słuchawki w uszach, z których rozbrzmiewała ciężka muzyka, która stabilizowała moje emocje.
Nie musiałam czekać długo, by chciał dostać drugą szansę, która miała zmienić wszystko, postawić świat na głowie i sprawić by zamiast zimy przyszło lato.
Wytłumaczył mi wtedy, dlaczego tak bardzo go nie lubi, mimo tego, że było to dla mnie kompletną bezpodstawną głupotą, akceptowałam to. Związek dla mnie był momentami kompromisami, z którymi się nie zgadzaliśmy, chociaż warto było ulec dla tej osoby, która była wszystkim.
Mijały tygodnie, a szkoła coraz bardziej mnie dobijała, gdyby nauka była metaforą, siedziałabym na krześle, a ktoś uderzałby mnie w głowę ogromną książką, dokładnie tak się czułam. Smutnym wzorkiem patrzyłam na książki, filmy, rzeczy, które mogłabym zrobić dla przyjemności. Chciałam odpocząć od tego wszystkiego, chociaż na chwilę, wyszłam na szybki spacer. Przeszłam się do centrum, by wrócić autobusem i zabrać się znów za naukę. Zobaczyłam wtedy osobę, której wtedy ufałam bezgranicznie, dzielącą się z inną smakiem swoich ust, niedługo po tym jak mówił, że jedynym jego marzeniem, jest przytulanie mnie do swojej śmierci. Już nie wiem co było większym złudzeniem – istnienie blondyna czy związek z brunetem.

Komentarze

Popularne posty