q

Ulica obijała stłumione światła otaczające chodnik, moje buty witały się z każdą kałużą na drodze. Jesień. Miałam na sobie cienki płaszczyk, pod nim koszulę. Powinno mi być chłodno, a nie było. Wcześniejsze chwile rozgrzały mnie na dobre. Wracałam do nich z chęcią, chociaż wiedziałam, że nie dla wszystkich byłyby tak pozytywne.
Kilka godzin wcześniej siedziałam w wannie, patrząc na sukienkę powieszoną na szafce. Zamierzałam ją ubrać, była czarna, wyróżniała się na tle białych, łazienkowych mebli. Musiałam wreszcie wyjść z wody by do końca nie odmoczyć sobie ciała. Niechętnie stawiałam stopy na zimnych kafelkach. Krople wody cicho spadały na posadzkę, chwilę potem leżałam na podłodze. Mokra i obolała. Zaczęłam się szykować do wyjścia, podkreśliłam swoją urodę i zrezygnowałam z sukienki. Wiedziałam, że wieczorem zamiast zachwycać zgrabnymi nogami to zadziwiałabym sinymi nogami. Postawiłam na koszulę i zwyczajne włosy. Zwyczajne. Tak mi się wydawało. Moje ulubione perfumy były wisienką na torcie, podobałam się wtedy sama sobie, a to było najważniejsze.
Umówiliśmy się z gromadką starych licealnych znajomych na spotkanie, każdy poszedł w swoją stronę, a teraz po kilku latach chcieli znów się spotkać. Nie miałam nic przeciwko, co mi szkodzi poświęcić jeden wieczór. Ryzyk fizyk, najwyżej wrócę wcześniej do domu. Miałam w dodatku niedaleko, dosłownie nic nie stawało na przeszkodzie. Dużo rzeczy układało się praktycznie pod to, nawet jeżeli mi nie zależało na tym aż tak.
Obolała, ale szczęśliwa wyszłam z domu. Na klatce jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i byłam zadowolona. Nigdy nie miałam kompleksów z powodu wyglądu, wydawało mi się, że każdy jest czasem piękny, a innym razem okropny. Równowaga musi być, a ja nie każdemu muszę się podobać.
Szłam ulicą, rozkoszując się spacerem. Lubiłam chodzić, obserwować miasto. Aż dotarłam do kamienicy, którą kiedyś odwiedzałam często w czysto szkolnych sprawach. Mieszkał tu sympatyczny kolega, którego wszyscy lubili. Go naprawdę nie dało się nie lubić.
W środku był już prawie komplet gości, w tle grała przytulna, pozytywna muzyka i pachniało cynamonem. Wyłapałam jeszcze ten zapach, delikatny zapach ubrań gospodarza. Tego zapachu nie da się zapomnieć.  Przywitałam się z kilkoma osobami, między innymi z dziewczyną, która często pomagała mi w trudnych dla mnie chwilach. Była okropnie cichą osobą, ale jak się bliżej ją poznało to odczuwało się jej silny charakter. Wyznawała zasadę, że im mniej ludzie wiedzą o tobie, tym większą masz przewagę. Była bardzo inteligentna, teraz jej niesamowity charakter przełożył się na wygląd. Wyglądała zjawiskowo, była niesamowicie atrakcyjna i dzisiaj, przypadkowo miałyśmy ubraną tę samą koszulę. Cóż za zbieg okoliczności.
Wtedy przez próg przeszedł on, osoba, której ona nienawidziła. Mój były. Trzeba mu przyznać, że wydoroślał. Stał się dużo bardziej męski niż przedtem. To prawda, że na tej imprezie zwracałam głównie uwagę na wygląd innych. Tylko na co innego mogłabym zwracać uwagę, jeżeli z większością znałam się wystarczająco dobrze? Prawie z każdym miałam przelotny epizod bliższej relacji, a mi odpowiadał brak zobowiązań, bo przecież przyjaciele na zawsze. Mając dobry kontakt z większością, nie było dla mnie spraw nie do załatwienia. Czułam się momentami jak podrywacz, który chce zaliczyć wszystkie laski dookoła, tylko dla mnie dziewczynami byli ludzie i ich historie. Podszedł do mnie, przywitaliśmy się. Moja towarzyszka miała ochotę zabić go spojrzeniem. Nawet nie pamiętałam już dlaczego go nie lubiła, chociaż nie rozmawiali nigdy ze sobą zbyt wiele.
Z rogu pokoju wołał mnie uśmiech radującej się twarzy na mój widok, musiałam do niej podejść, zostawiając przy tym tę dwójkę, po których spotkaniu jedno musiało być martwe. Inaczej być nie mogło.
Graliśmy wszyscy w gry, wspominając stare czasy i ciesząc się osiągnięciami i zmianami innych. Alkoholu było tyle, że pół wojska by się upiło. Mi nawet jeżeli bym chciała, to dzisiaj nie smakowało. Jako nieliczni z trzeźwych zaczęliśmy rozmawiać. Tak samo jak kilka lat wcześniej, rozmawiało nam się świetnie. Kiedyś wymienialiśmy ze sobą plotki, a ja czasami mu się pożaliłam. Był dla mnie kimś więcej, jednak otaczała go niewidzialna bariera nie do przeskoczenia. Wiele osób widziało, że między nami coś jest, ale to była tylko dobra znajomość. Może to i dobrze. Obserwowaliśmy jak nasi znajomi robią głupie rzeczy grając, bawili się cudownie. O tej porze robiłam się już senna, a po wcześniejszym upadku wszystko mnie bolało. Oparłam się o jego ramię, które było satysfakcjonująco blisko. Przytulił mnie tak jak dawniej, niesamowicie czule. Czułam się naprawdę dobrze. Siedzieliśmy tak długo, bawiliśmy się swoimi rękoma, podziwialiśmy swoje oczy i rozkoszowaliśmy się bliskością, której się nie spodziewaliśmy.  Zaproponowałam mu pomoc w sprzątaniu gdy wszyscy wyjdą, długo to nie trwało. Może trwało tylko ja nie zdawałam sobie sprawy?
Mieszkanie nie było takie brudne, wyniosłam wszystkie szklanki, puste opakowania do kuchni. W odbiciu w oknie zobaczyłam siebie, uśmiechnęłam się lekko. Czułam się pewna siebie i szczęśliwa, mimo tego, że tak naprawdę nic się nie stało. Do mojego obicia dołączył on, błądząc po mojej talii rękoma i wpijając się w moją szyję. Nie chciałam się ruszać by mu nie przeszkadzać, rozkoszowałam się tym, czułam się jakbym czekała na to latami. Odwróciłam się do niego, w jego oczach było coś takiego niezwykłego. Muskałam jego policzki delektując się każdym pociągnięciem palca. Posmakował moich warg i nie zamierzał przestawać do rana.
Wschodzące słońce wkradało się do pokoju w którym leżeliśmy przynosząc nowy dzień. On leżał wtulony we mnie jak małe dziecko, nie chciał mnie wypuścić. Nie spałam już od dobrej godziny, a widok jego spokojnego wyrazu twarzy był wypełnieniem pustki, która towarzyszyła mi od dawna. 

Komentarze

Popularne posty